- Odsłony: 6326
FSO Polonez – w czasach PRL’u bogata limuzyna, polska duma i niesamowity samochód. Śmiało można powiedzieć, że od początku produkcji był i jest do teraz marzeniem wielu Polaków. Na ulicach widzimy ich coraz mniej, więc znowu odwracamy za nimi wzrok, przypominając sobie czasy lub historie z czasów świetności i wręcz elitarności tego pojazdu.
Historia Poloneza sięga początku lat 70, kiedy to FSO zapragnęło wprowadzić model zastępczy dla Fiata 125p. Projekt, który zdaje się być całkowicie polską robotą, nie do końca nią jest, bowiem od początku był głęboko powiązany z Włochami. Niewielu z nas zdaje sobie sprawę, że Polonez został narysowany przez Giorgietto Giugiaro – co prawda, on tylko odsprzedał projekt dla FSO, które go przerobiło na własne potrzeby, ale możemy bez przekłamania powiedzieć, że jest to jeden z jego pomysłów. A kim był Giugiaro? Pewnie każdy zna między innymi DeLoreana DMC 12, czy Golfa 1 – to właśnie jego rysunki. Napawa dumą, co?
FSO Polonez ‘Borewicz’.
Pierwszy model FSO Poloneza, wypuszczony na rynek, to MR78, czyli znany wszystkim ‘Borewicz’. Można go odróżnić od innych starych Polonezów przez czarną kratkę za tylną boczną szybą. Bazując na MR78 powstawało wiele faceliftingów, w których najbardziej charakterystyczne to nowy, dłuższy nosek i – w właśnie ‘Akwarium’ – zmiana tejże kratki na szybę, znacznie poprawiającą widoczność w samochodzie. Później były tak zwane ‘przejściówki’ ze zmienionymi tylnymi lampami, aż dotarliśmy do Caro, Atu, Caro Plus i Atu Plus.
FSO Polonez ‘Akwarium’.
Dzisiaj jednak główną uwagę poświęcimy temu konkretnemu modelowi, czyli ‘Akwarium’ z rocznika 1989. Samochód został zakupiony przez wieloletniego miłośnika marki, który jest doskonałym przykładem obrazującym wciąż spoglądających z utęsknieniem na Polonezy Polaków. Ten napędzany jednostką 1.5 AB, czyli seryjnie wzmocnioną, pojazd wzbudza ogromne zainteresowanie wśród widzów. Trzeba przyznać, że mimo wieku doskonale radzi sobie na drodze i wygląda bardzo dumnie, przynosząc ogromne szczęście właścicielowi.
Silnik, czyli wyżej wymienione 1.5 SLE, jest rzędowym, czterocylindrowym motorem o mocy 82 KM. Został skomponowany z pięciobiegową skrzynią biegów (były produkowane z cztero- i pięciobiegowymi wariantami). Samochód jest zachowany w całkowicie oryginalnym zestawieniu – zarówno pod względem lakieru, blachy jak i mechaniki, co tylko potęguje podziw oglądających.
FSO Polonez ‘Akwarium’ na tle ‘Borewicza’ i drugiego ‘Akwarium’.
Co ciekawe, Poloneza można uznać za jeden z bezpieczniejszych samochodów tamtych czasów. Kolumna kierownicy (w przeciwieństwie do tej z Fiata 125p) została zbudowana w nowoczesny, jak na te lata, sposób i nie uszkadzała kierowcy nóg przy zderzeniu czołowym. Ale to nie wszystko – niewielu z nas zdaje sobie sprawę, że zderzaki Poloneza nie są plastikowe, tak jak się wydaje. Są natomiast z bardzo twardej gumy, dlatego przy niewielkich stłuczkach samochód wychodzi niemal bez szwanku, bo zderzaki nie pękają, a niczym w czołgu, bardziej uszkadzają przedmiot lub pojazd, w który uderzają. To dodatkowo zapewnia bezpieczeństwo kierowcy.
FSO Polonez ‘Akwarium’.
Spora część z nas nawet nie zauważyła, kiedy najsłynniejsze polskie auto wkroczyło w świat tak zwanych klasyków, dumnie reprezentując honorowe miejsce nieistniejącej już marki FSO. Samochody te nie są drogie w kupnie, czy utrzymaniu, ale będzie ich teraz już tylko mniej i mniej, aż w końcu ostatnie egzemplarze trafią do strzeżonych garaży, muzeów, czy na kartki podręczników do historii. Można się jednak założyć, że większość Polaków i tak będzie zawsze wiedziało co to jest za samochód i skąd pochodzi, dlatego nieprzerwanie znajdywać on będzie szacunek wśród innych. Całe szczęście, wciąż są ludzie (tak jak właściciel opisywanego tutaj „Akwarium”), którzy w sferze nowinek technicznych i szerokim świecie motoryzacji, wciąż marzą o jednym, pięknym i starym Polonezie w garażu, dlatego pamięć o nich prawdopodobnie jeszcze długo nie zaniknie.
Tekst i zdjęcia Michał Beszta-Borowski